REKLAMA
 

Rozwinął skrzydła – wywiad
z Grzegorzem Kołodziejczykiem
 

Data publikacji : 01.03.2021

Niepełnosprawność narzuca pewne bariery, z którymi poszkodowani w wypadkach próbują pokonać. Okazuje się, że w wielu przypadkach te osoby przed wypadkiem były bardzo aktywne i nie chcą rezygnować ze sportu. Sport jest dla nich motorem napędowym do życia …

Poznajcie Grzegorza Kołodziejczyka, który w 2013 uległ wypadkowi komunikacyjnemu (wpadł pod pociąg) stracił nogi i złamał kręgosłup na wysokości TH7/TH9, przez co uszkodził rdzeń kręgowy. Grzesiek jest częściowo sparaliżowany i porusza się na wózku. Przed wypadkiem pracował i grał w piłkę nożną, która była jego pasją. Dzisiaj jest on 34 letnim rencistą, przez co ma dużo wolnego czasu, uprawia kolarstwo ręczne i od niedawna zaczął latać na paralotni.

Agnieszka Chmielewska : Dlaczego zainteresowałeś się paralotniarstwem ? 

Grzegorz Kołodziejczyk : Kolega, który też porusza się na wózku zdał egzamin państwowy i został pilotem paralotni.  O kursie lotniczym dowiedziałem się od niego.

A Ch : Jak na ten pomysł zareagowali Twoi bliscy ?

G K : Zdania były podzielone, ale kto mnie zna to wie, że nie umiem usiedzieć na miejscu :)

A Ch : Co jest najlepszą formą rehabilitacji dla Ciebie ?

G K : Najlepszą formą rehabilitacji dla mnie  jest ROWER. Uprawiam kolarstwo ręczne od 3 lat. Jeżdżę na specjalnym rowerze zwanym handbike. Jest to rower leżący, napędzany siłą rąk. Rower poprawia samopoczucie i wzmacnia mięśnie. Jednym słowem - same plusy. :)

Można nas czasem zobaczyć na maratonach, półmaratonach, gdzie się ścigamy. 

A Ch : Jak długo trwało szkolenie do uzyskania świadectwa kwalifikacji pilota paralotni ? Czy możesz opisać przebieg nauki latania w Twoim przypadku ?

G K : Szkolenie rozpocząłem w czerwcu 2020, a już 15 listopada przystąpiłem do egzaminu. Poznałem podstawy m.in. stawiania glajta nad głową siedząc na specjalni przystosowanych wózkach dla osób niepełnosprawnych. Po kilu dniach udałem się już na lotnisko, gdzie przystąpiłem do pierwszych samodzielnych lotów za wyciągarką. Oczywiście z pełnym instruktażem przez radio, co mam robić żeby wystartować, jak i kiedy wyczepić się z linki holującej, wykonać okrąg na lotnisku i podejść do lądowania. Instruktor „prowadził” mnie przez radio jak po sznurku :) Szlifowałem też naukę szukania kominów i metody ich wykorzystywania aby utrzymać się w powietrzu jak najdłużej. Odbyłem też pierwszy lot poza lotnisko z lądowaniem w miejscu przygodnym. Szkoliłem się w starcie ze stoku i lataniu żaglowym.

 

A Ch : Jaki sprzęt do latana używasz ? Możesz opisać przebieg startu i lądowania paralotnią ?

G K : Szkoliłem się na polskim skrzydle. Mam małe doświadczenie, dopiero zagłębiam się w ten temat...

Start za wyciągarką wygląda następująco … Siedzimy w specjalnie dostosowany wózku z uprzężą (oczywiście potrzebujemy pomocy żeby ktoś rozłożył nam skrzydło, czy podepchnął z wózkiem na start ). Instruktor podpina nam je do uprzęży, następnie podpina do wyciągarki, kilka komend, czy jesteśmy gotowi i ruszamy …. Wyciągarka wyciąga nas na bezpieczną wysokość, po czym dostajemy luz na linie, odczepiamy się i wtedy już jesteśmy wolni i szybujemy. Liczymy ze warunki pozwolą nam latać jak najwyżej i jak najdłużej. Tam na górze nie jesteśmy niepełnosprawni, jesteśmy równi. Niebo jest dostępne dla wszystkich.

Lądujemy na lotnisku najbliżej miejsca startu żeby nie trzeba było nas dopychać zbyt długo, a jeżeli jest to miejsce poza lotniskiem bo warunki dadzą nam polatać dłużej i dalej … to obieramy miejsce gdzie jesteśmy w stanie dogodnie i bezpiecznie wylądować. Po wylądowaniu wyciągamy z plecaka szybkopak na skrzydło, odpinamy się, pakujemy skrzydło i wysyłamy pineske do osoby, która z lotniska przyjedzie po nas we wskazane miejsce, a my w oczekiwaniu pakujemy sprzęt i cieszymy się otaczającym widokiem :)

A Ch : Czy możesz opisać w 3 słowach, co daje Ci przebywanie w przestworzach ?

G K : Wolność, żadnych ograniczeń.

© bezpieczne-latanie.pl 2016 - 2024