REKLAMA
 

Paweł Piecha miał wypadek.
„Trzeba mu tylko pomóc”

Data publikacji : 17.05.2019

Pasja to ostatnio bardzo modne pojęcie. Każdy chce mieć jakąś pasję, szuka jakiejś pasji lub dąży do niej. Czym jest prawdziwa pasja ? Z czym wiąże się autentyczna pasja młodych ludzi, która pochłania bez reszty ?

Pasja  to nie tylko hobby, to całkowite poświęcenie się temu, co czyni nas szczęśliwymi. Pasja zawsze wiąże się z tworzeniem czegoś oraz z wysiłkiem twórczym ze strony pasjonata, a nigdy z biernością. Pasja do uprawiania sportów kiełkuje w wielu już w dzieciństwie i w miarę upływu czasu staje się istotnym składnikiem codzienności.

Nie każde hobby wymaga aż takich nakładów, ale faktem jest, że praktyczne realizowanie sportów powietrznych wymaga nie tylko motywacji, zdrowia, ogromnej wiedzy teoretycznej, wolnego czasu, ale przede wszystkim posiadania sporych zasobów finansowych. Nie ma też innej dyscypliny powietrznej, tak związanej z częstym wyjazdem poza miejsce zamieszkania, jak paralotniarstwo swobodne. Prawdziwego miłośnika paralotniarstwa swobodnego nie zadowoli zestaw, który nie był testowany profesjonalnie, ponieważ myśli on daleko „w przód”. W wypadku autentycznej pasji apetyt rośnie w miarę jedzenia. Z biegiem czasu i wraz z rozwojem wiedzy, umiejętności pilota, wymagania i koszty zwiększają się. Dla paralotniarza certyfikowany sprzęt lotniczy oraz wyjazd poza miejsce zamieszkania (często poza terenem Polski) to szansa na kontynuowanie hobby. Do tego potrzebne są również dość kosztowne systematyczne kursy doszkalające.

Poznajcie historie Pawła Piechy - skoczka spadochronowego i pilota paralotni, który padł ofiarą wypadku lotniczego. Akcja ratunkowa trwała około 7 godzin, ze względu na bardzo trudny teren. Pomimo urazu kończyn dolnych, Paweł nie chce rezygnować z  paralotniarstwa. Szuka on nowych sposobów (sponsorów) na kontynuowanie hobby.

Agnieszka Chmielewska : Mógłbyś opowiedzieć, kiedy rozpocząłeś swoją przygodę z paralotniarstwem i innymi sportami lotniczymi ?  Jak wyglądały Twoje początki w tym sporcie?

Paweł Piecha : Moje zamiłowanie do awiacji rozpoczęło się, z tego co pamiętam, we wczesnym dzieciństwie. Fascynowały mnie latające maszyny, a już szczególnie, po obejrzeniu filmu „Top gun”. Marzyłem wtedy aby zostać pilotem myśliwców wojskowych.

Pomimo tego, że moja edukacja i młodość przebiegały dość „przyziemnie”, temat lotnictwa zawsze był dla mnie bardzo ekscytujący i często szukałem możliwości poszerzenia swoich horyzontów w tym temacie.

Po ukończeniu pierwszego stopnia studów Inżynierii Mechaniczniej, rozważałem rozpoczęcie studiów magisterkich związanych z awiacją, jednak dyrektor Instytutu Pojazdów Samochodowych, przekonał mnie do pozostania na uczelni, oferując mi pracę w laboratorium silników spalinowych.

Jako, że zawsze chciałem doświadczyć „wypadnięcia” z samolotu, pod koniec studiów zdecydowałem się rozpocząć kurs AFF. Tak zaczęła się moja przygoda ze spadochroniarstwem, którą kontynuowałem przez kolejne 3 lata i wykonując ok. 100 skoków.

W 2017 przeniosłem swoje życie do Australii, gdzie w tej chwili mieszkam. Z powodu zmagań finansowych w nowym kraju, nie było zbyt wiele możliwości na kontynuowanie pasji i w taki sposób w ciągu 2 lat w Australii, wykonałem tylko ok 10 skoków. Zauważyłem też, że moje umiejętności pilotażu czaszy pozostawiają wiele do życzenia. Zdecydowałem się wtedy rozpocząć moją przygodę z paralotniarstwem.

Zapisałem się na kurs pod koniec 2018 roku i ukończyłem go, otrzymując licencję PG2. Zaraz po ukończeniu kursu, zdecydowałem się wziąć udział w szkoleniu SIV. Obecnie mam „na koncie” 7 h lotu i niestety mój ostatni lot zakończył się wypadkiem i wyłączeniem z aktywności fizycznej przez ok. 2 miesiące..

A. Ch. : Co uznałbyś za swój największy sportowy sukces ?

P. P. : W dzieciństwie zdobyłem tytuł Mistrza Śląska w zapasach w stylu wolnym ?

Jeśli chodzi o sporty lotnicze, to największym sukcesem, dotychczas, jest uzyskanie australijskiej licencji „C” (skydiving).

A. Ch. : Jakie kwalifikacje posiadasz do samodzielnego wykonywania lotów, skoków ?

P. P. : Skydiving:            USPA B license            APF C license

           Paragliding         PG2 license + uprawnienia do holowania.

A. Ch. : Jak długo latałeś paralotnią zanim doszło do wypadku ?

P. P. : W dzień wypadku – 2 h            
           Ogółem – 7 h

A. Ch. : Czy prowadzisz książkę lotów ?

P. P. : Tak, w wersji papierowej oraz elektronicznej.

A. Ch. : Gdzie najczęściej latałeś ?

P. P. : Stanwell Tops/Bald Hill, NSW, Australia

A. Ch. : Czy uprawiałeś też inne sporty ?

P. P. : Tak, skydiving, snowboarding, sztuki walki, surfing, jazda na rolkach, jazda motocyklem.

A. Ch. : lle startów wykonałeś w dniu wypadku ?

P. P. : 1 start, 2 h lotu, zderzenie ze skałą + lot helikopterem do szpitala ?

A. Ch. : W dniu wypadku latałeś w warunkach termicznych ? Czy byłeś wyposażony w urządzenie rejestrujące parametry lotu ?

P. P. : Nie. Był to lot „żaglowy” nad klifem, brak dodatkowych urządzeń.

A. Ch. : Wróćmy do momentu niepożądanego zdarzenia. Pamiętasz jak doszło do upadku podczas uprawiania paralotniarstwa ?  

 P. P. : 20 marzec 2019, wystartowałem ok. godziny 15:00, kierunek wiatru – wschodni.
Lot przebiegał bez problemów. Kilkukrotnie oddalałem się nad otwarty ocean, by ćwiczyć manewr „wing overs”. Pomiędzy serią ćwiczeń, robiłem sobie przerwy i latałem wzdłuż klifu. Podczas gdy byłem w powietrzu, nie zauważyłem, że kierunek wiatru ulegał zmianie ze wschodniego, na południowo-wschodni. W okolicach najwyższego punktu żlebu, zaczęły powstawać turbulencje. Ok. godziny 17:00, kiedy leciałem w stronę tegoż punktu, zorientowałem się, że jestem nieco za blisko zbocza i zacząłem skręcać, by zwiększyć dystans. Niestety w tym samym momencie natrafiłem na rotor, który spowodował dodatkową utratę wysokości i znalazłem się na wprost pionowej ściany sporej skały. Jako, że byłem już w trakcie zakrętu, moja zwiększona prędkość spowodowała, że nie było już czasu na jakąkolwiek korektę toru lotu i jedyne co mogłem zrobić, to wyciągnąć nogi przed siebie, w celu zminimalizowania skutków zderzenia. Po uderzeniu w skałę, spadłem jeszcze kilka metrów niżej i zatrzymałem się na wąskiej półce skalnej, na której czekałem na pomoc.

 A. Ch. : Mógłbyś opisać miejsce zdarzenia ?

P. P. : Było to wybrzeże klifowe, ukształtowane w taki sposób, że od oceanu w górę najpierw piętrzyła się kilkunasto/kilku-dziesięciometrowa, pionowa ściana klifu, która następnie przechodziła w dość strome, pokryte buszem i skałami, zbocza wzgórz. Dokładnej, miejscem zdarzenia była górna cześć takiego właśnie wzgórza, ponad 120m nad powierzchnią oceanu.

A. Ch. : Czy możesz podać model skrzydła na jakim latałeś w dniu wypadku ?

P. P. : Niviuk Hook 2, rozmiar M, 80-100 kg

A. Ch. : Czy sam start miał wpływ na przebieg zdarzenia ?

P. P. : Nie. Sam start nie miał wpływu na wypadek.

A. Ch. : Kto pierwszy dotarł na miejsce wypadku ?

P. P. : Pierwszą osobą, której udało się dotrzeć na miejsce wypadku, był jeden z doświadczonych pilotów, który był wtedy na startowisku, następny był mój instruktor nadzorujący.

A. Ch. : Ja długo czekałeś na pomoc ratowników medycznych ?

P. P. : Pierwszy ratownik medyczny dotarł do mnie po ok. 40 minutach, jednak akcja ratunkowa trwała łącznie ok. 7 h, ze względu na bardzo trudny teren.


Źródło: facebook.com

 

A. Ch. : A kto wezwał służby ratunkowe ?

P. P. : Pomoc została wezwana przez pilotów i instruktorów będących wówczas na startowisku.

A. Ch. : Jak długo przebywałeś w szpitalu ?

P. P. : W szpitalu zatrzymano mnie na 5 dni.

A. Ch. : Czy doznałeś uszkodzeń fizycznych ?

P. P. : Obrażenia jakich doznałem to:
Lewa noga:
- stopa wyskoczyła z kostki do wewnątrz ;
- jedna z kości śródstopia została wypchnięta ze stopy na zewnątrz .
Prawa noga:
- skręcona kostka ;
- wybity duży palec ;
- 4 szwy ponad kostką.

A. Ch. : Zastanawiałeś się nad przyczyną wypadku ?

P. P. : Przyczynami wypadku były bez wątpienia:
- brak świadomości bieżącej analizy, aktualnych warunków atmosferycznych,
- nieutrzymywanie bezpiecznego dystansu względem terenu.

A. Ch. : Na ile to co przeszedłeś ukształtowało Ciebie wewnętrznie ?

P. P. : Wypadek pozwolił mi dostrzec istotne aspekty, które wcześniej mniej lub bardziej bagatelizowałem. Wyłączenie z „życia” na 2 miesiące umożliwia czas na refleksje. Tak więc dostałem swoją lekcję, jestem wdzięczny, że nic poważniejszego mi się nie stało. Teraz tylko patrzeć do przodu, szlifować umiejętności i czerpać radość z pięknego sportu jakim jest paralotniarstwo, starając się przy tym nie popełniać ponownie tego typu błędów.

A. Ch. : Czy przed wypadkiem interesowałeś się zdarzeniami lotniczymi ?

P. P. : Tak, zawsze kiedy słyszałem, lub byłem świadkiem jakiegoś wypadku, starałem się dobrze zrozumieć co się stało, dlaczego oraz jak unikać takich sytuacji.

A. Ch. : Ile kosztuje Twój wypadek ?

P. P. : Jeżeli chodzi o sprzęt, to został on, o dziwo, nietknięty. Największa strata, to tak naprawdę czas, który spędziłem i spędzam na leczeniu i rehabilitacji.

A. Ch. : Czy jest coś, czym chciałbyś podzielić się z innymi pilotami po wypadku, aby zmotywować ich do działania i zwiększyć bezpieczeństwo w środowisku paralotniowym ?

PP. : Wnioski jakie mogę wyciągnąć z całego zdarzenia, które mogą być korzyścią dla innych to:

- teoretycznie oczywiste – zanim oswoisz się z powietrzem oraz swoim skrzydłem, lataj jak najwyżej i jak najdalej od potencjalnych zagrożeń, nigdy nie zakładaj, że „może się uda” ,
- szczególnie w pierwszych godzinach lotu: bądź cały czas w kontakcie z instruktorem, a najlepiej kilkoma, zadawaj jak najwięcej pytań, proś o pomoc jeżeli jej potrzebujesz, przyjmuj rady z pokorą i wdzięcznością ,
- cały czas, zarówno przed jak i podczas lotu, obserwuj warunki jakie wokół Ciebie panują, staraj się przewidywać np. jak ukształtowanie terenu może wpływać na warunki lotu w danym miejscu.

Rozmowę z Pawłem Piechą przeprowadziła Agnieszka Chmielewska

© bezpieczne-latanie.pl 2016 - 2024